-To!- krzyknęłam.- Tam jest wielki niedźwiedź!- dodałam. Pies gwałtownie się odwrócił, a ja w tym momencie go złapałam i wciągnęłam pod wodę. Trwało to chwilę, szarpał się i szamotał. Jak go puściłam i się wynurzyliśmy krzyknął:
-Jak?! Co?! Gdzie?! Kiedy?!- darł się, a ja wyszłam na brzeg i zaczęłam uciekać w las.- Nie ma tu żadnego niedźwiedzia!- krzyknął i zaczął mnie gonić. I wszystko było fajnie, ale nagle przede mną naprawdę stanął ogromny, wściekły niedźwiedź. Zaryczał wściekle. W tym momencie z krzaków wypadł Clif... Niedźwiedź zamachnął się na niego potężną łapą.
-Clif!- krzyknęłam i odepchnęłam go. Niedźwiedź trafił we mnie. Poczułam potworny ból... Zamazał mi się obraz i zemdlałam...
<Clif?>
sobota, 8 listopada 2014
Od Jaty C.D. Clif
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz