Nie zrozumiałam do końca o co mu chodziło, ale uśmiechnęłam się i odparłam;
- Oczywiście.
Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy alejką. Z nieba padały płatki sakury, którymi boki alejki były po prostu zasypane. Było tak pięknie, tak romantycznie... wspięliśmy się na małe wzgórze, gdzie położyliśmy się w trawie i patrzeliśmy na gwiazdy.
- Patrz! Tam jest gwiazdozbiór pegaza! - wykrzyknęłam, wystrzeliwując łapę wprost przed siebie.
- Specjalnie udawałem że go nie widzę, abyś ty mogła to zrobić - uśmiechnął się łobuzersko Bradoo.
- Akurat! - rzuciłam się na niego i zaczęliśmy się razem staczać w dół wzgórza. Turlaliśmy się, cały czas trzymając się łapami. Gdy wreszcie byliśmy na dole, zatrzymaliśmy się w pozycji: ja na górze, Bradoo pode mną. Stykaliśmy się nosami. Oczy mi błysnęły, a w oczach Bradoo dostrzegłam błysk księżyca. Zbliżyłam do niego pysk i pocałowałam go długo, namiętnie, z uczuciem.
<Bradoo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz