Błądziłam już od wielu dni. Wypuścili nas na wolność. Dziwne. Mówili żebyśmy nie wracali. To było jeszcze dziwniejsze. Nagle usłyszałam nad głową śpiew ptaka. Uniosłam głowę i zobaczyłam na gałęzi właśnie ptaka. Niewielkiego, nie najlepszej urody ale za to bardzo ładnie śpiewał. Słowik. Zaćwierkał wesoło i odleciał kawałek dalej, zupełnie jakby chciał abym za nim poszła. Wzruszyłam więc ramionami, uśmiechnęłam się i ruszyłam za słowikiem. On znowu odleciał, a ja znowu podążyłam za nim. Trwało to dobre dziesięć minut, aż nagle poczułam że chce mi się pić. No, tak. Nie piłam od dobrego dnia. Zapomniałam o tym, bo szłam za słowikiem i na chwilę zapomniałam o zmartwieniach. Nagle jednak coś usłyszałam. Szum. Szum wody! Ruszyłam tam najszybciej jak potrafiłam, a sądząc po szalonym ćwierkaniu, słowik leciał nade mną. Dopadłam strumienia i napiłam się. Po chwili usiadłam na ziemi i przypomniały mi się moje pozostałe zmartwienia. Gdzie moja rodzina? Gdzie moja siostra, Iris? Myśli krążyły mi po głowie. Słowik wlepił we mnie swoje małe, czarne, przenikliwe oczka. Przechylił zabawnie łebek, jakby pytał: "Co cię martwi?". Nagle usłyszałam szelest. Nie zważyłam na to, ale słowik odleciał. Śledziłam go przez chwilę wzrokiem, aż w końcu spojrzałam w wodę. Zobaczyłam swoje odbicie. Zaczęłam się w nie wpatrywać. Jednak zabrałam szybko wzrok i położyłam się. Zanurzyłam jedną łapę w wodzie. Zasnęłam... obudził mnie czyjś oddech na karku. Otworzyłam powoli jedno oko, i ujrzałam nogi psa. Dziwne. Widocznie sprawdzał czy żyję. Nagle usłyszałam czyjś głos:
- Żyje - był to zapewne głos tego co nade mną stał.
- Tak? - odparł drugi głos.
- Aha. Słyszę bicie serca.
- Dobrze. Poczekajmy aż się obudzi, a potem ją zabierzemy.
"Gdzie!?" - przemknęło mi przez głowę. Usłyszałam jak podchodzą do mnie. Błyskawicznie zamknęłam oczy. Usłyszałam szelest i to jak dwa psy siadają. Udawałam że śpię bliskie pół godziny, aż nagle jeden z psów powiedział:
- Dobra, idę. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Jak się obudzi, zaprowadź ją do Keyry.
- Oczywiście.
Widocznie drugi pies wstał i odszedł, bo słyszałam szelesty liści. Nagle ten, który został powiedział z westchnieniem:
- Kim ty jesteś?
- Kaja - wyszeptałam - mam na imię Kaja.
- Co? - spytał pies, a w jego głosie słychać było zdziwienie.
- Jestem Kaja - odparłam już normalnie, wstając i siadając na przeciwko psa. Był to pies mojej rasy, maści red merle. - A Ty to kto?
- Jestem Nike. Czyli, wszystko słyszałaś?
Pokiwałam łbem na znak potwierdzenia.
- Kto to Keyra? Gdzie mieliście mnie zabrać? - zadawałam pytania.
- Keyra to alfa tutejszej sfory. Sfory Pack Loco Paws. Tam mieliśmy cię zabrać. Chcesz dołączyć?
- Nie wiem. A znasz może moją siostrę? Iris? - przechyliłam zabawnie łeb.
- Tak - odparł po namyśle - taką borderkę? Tak, tak znam... należy do Pack Loco Paws.
- To świetnie! W takim razie chętnie dołączę! - uśmiechnęłam się - ale, ale... czy mógłbyś mnie oprowadzić po terenach?
<Nike?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz