- Świetnie - burknęłam. Nagle poczułam dziwne rozdrażnienie. Miałam ochotę wyjść z tej jaskini, łapy świerzbiły mnie od braku ruchu. Pokręciłam głową ironicznie.
- Mogłam nie uciekać przed tym wilkiem - mówiłam sama do siebie. - Było by lepiej dla wszystkich. I nie zdarzył by się ten przykry incydent,
I z nieznanego powodu poczułam, że ogarnia mnie złość. Miałam ochotę, warczeć, wyć, rzucać się, i z całej siły coś kopnąć.
- Jesteś zła? - zapytał chłodno Kiba.
- Nie, tylko nie mogę się ruszać, siedzę z rozdrapanymi plecami w twojej jaskini, do tego męczą mnie wyrzuty sumienia, prawie umarłam i do tego ty jesteś na mnie zły. Nie, nie jestem zła - wybuchłam sarkastycznie.
Zachowywałam się tak, pewnie dlatego, że byłam o krok od śmierci. Widziałam to. I to nie było przyjemne uczucie. Nie mogłam dłużej wytrzymać.
- Mam dość, idę stąd! - zaczęłam pełzać w stronę wyjścia. Kiba warknął:
- Wracaj, ale już!
- NIE. - burknęłam. Dopełzłam aż do wyjścia. Udało mi sie wstać, chociaż kark miałam zdrętwiały. Wyleciałam z jaskini jak torpeda. Miałam gdzieś co o mnie pomyśli. Chciałam oddalić się jak najdalej od miejsca zdarzenia.
Dotarłam do jeziora. Nie zważając na nic, weszłam do jeziora. Zimna woda obmyła mi kark, poczułam się lepiej. Ochłonęłam. Wyszłam z wody i zaczęłam się zastanawiać co teraz zrobić. Nie miałam gdzie iść, a kiedy minęła mi złość, przeszła mi tylko jedna myśl - przeprosić. Pobiegłam do jaskini Kiby,
Gdy stanęłam ku wejściu, zastałam Kibę w tej samej pozycji co zostawiłam.
- Wybacz, za moje zachowanie, ale chyba nie wiesz jak się czułam. Przepraszam. - Kiba spojrzał się na mnie jakbym obwieściła, że widziałam w lesie jednorożca srającego tęczą.
- Ty chyba byś tego nie potrafił, co? - powiedziałam z cichym warknięciem. Chciałam odejsć jednak zatrzymał mnie,
<Kiba?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz