Uśmiechnęłam się czule do psa, gdy na mnie spojrzał. W głębi duszy, byłam zdezorientowana. Dlaczego, nie chce mi powiedzieć tego o co mu chodzi? Zrozumiałam, tylko to, że Bradoo chce znaleźć swoje miejsce.
- Jeśli chcesz, to Cię zostawię samego - powiedziałam, kładąc mu łapę na ramieniu. Pies nawet na mnie nie patrząc, lecz wpatrując się w widnokrąg dziwnym wzrokiem, kiwnął głową - pójdę. Może pójdziesz ze mną? - znowu skinął głową, tak, jakby moje słowa do niego nie docierały. Podniósł się i poszedł wraz ze mną w stronę sfory. W oku zakręciła mi się łza, ale z smutnym uśmiechem, szłam dalej. Znajdując się już na terenach, skierowaliśmy się na klif. Podeszłam do niego niepewnie, cicho stąpając na ziemi. Jednak po chwili, przyśpieszyłam krok i pewnie usiadłam na klifie. Podniosłam łeb i zaczęłam wpatrywać się w księżyc. Bradoo siedział obok mnie, wpatrując się znowu w widnokrąg. Nagle, zawył. Podniósł wysoko łeb i z zamkniętymi oczami, wył do księżyca. Sama też się dołączyłam, ale wyłam znacznie ciszej. Gdy przestaliśmy, spojrzałam na niego. On przeniósł wzrok na mnie i zaczął:
- Iris...
Spuściłam głowę, nawet nie zadając pytania "tak?". Wiedziałam, że znowu nie usłyszę tego, czego tak bardzo pragnęłam.
<Bradoo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz