Ni z tąd, ni z owąd znalazłem się w lesie. Nawet nie wiem kiedy tam wszedłem... no cóż. Jestem i tyle. Nagle zobaczyłem wiewiórkę. Normalna wiewiórka. Lecz coś wzbudziło w niej moje zainteresowanie. Nagle wiewiórka odwróciła się w moją stronę.
- I co się tak gapisz? - zirytowała się wiewiórka, a raczej wiewiór.
- Ja? - spytałem nieco oszołomiony. - Ja.. ten.. nic...ja, nic...
- Ta... gadaj skądś przyszedł. - zdenerwował się rudy futrzak.
- Nie wiem! - krzyknąłem.
- Dobra... nie gadaj już.... Jestem Trou. - popatrzyła na mnie wiewiórka i podszedła bliżej.
- Leonard.
Trou przypatrzył mi się uważnie.
- Skoro już tu jesteś, to musisz mi pomóc. - powiedział. Spojrzałem więc na niego z zaciekawieniem.
- Chodzi o koty... - dodał po chwili.
<C.D.N>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz