Pies spojrzał na mnie jakby z litością. Położyłam się u wyjścia jaskini i wpatrywałam się w sufit.
- Nie idziesz? - spytał.
Pokręciłam przecząco głową. Znowu położyłam łeb na łapach i spojrzałam na Bradoo. On również się położył, ale plecami w moją stronę. Łza spłynęła mi po policzku. Gdy usłyszałam że Bradoo zasnął, wyszłam z jaskini i oderwałam kawałek kory od jakiegoś drzewa. Pazurem wydrapałam na niej wiadomość:
"Wyszłam. Jestem w swojej jaskini. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to śmiało do mnie przyjdź lub po mnie poślij kogoś".
Położyłam ją przy samcu i prawie bezgłośnie, tak że miałam pewność, że się nie obudził cmoknęłam go w policzek. Potem wyszłam, a u wyjścia jeszcze raz odwróciłam łeb w stronę Bradoo. Potem, już wyszłam i ruszyłam w stronę jaskini.
<Bradoo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz