środa, 17 grudnia 2014

Od Despero

Słońce zachodziło za wielką ośnieżoną górą daleko stąd.Wyglądało to nieziemsko i niesamowicie,a w dodatku było tak cicho.W skróci "Doskonałe miejsce dla mnie".Szedłem powoli prawie nie robiąc śladów na grubej warstwie śniegu.Lubiłem zimę.Zero groznych zwierząt,zero psów,cisza i spokój.Chciałem teraz znalezć jakieś drzewo na którym mógł bym spokojnie usiąść.Kiedy tak szedłem po białym od śniegu lesie zauważyłem ciało martwego psa.Nie ze sfory.Spuściłem tylko nad nim łeb i zapadła chwila ciszy.Potem ominąłem go i kierowałem się nie ugięcie dalej.Słońce było coraz niżej,a przed nocą chciałem się gdzieś przespać.No a czemu nie na drzewie?Rozglądałem się i wreszcie wypatrzyłem duże drzewo,które nadawało by się genialnie.Zacząłem się na nie wspinać,ale utrudniała to śliska od resztek lodu i śniegu kora.Siedziałem już na wysokim drzewie na grubej gałęzi,która spokojnie mogła mnie utrzymać.Słońce było już nisko,a niebo przyjmowały różne kolory.Wypukiwałem rytm o korę z zamkniętymi oczami wczuwając się w wybijany rytm.Wreszcie zacząłem śpiewać:

Nagle coś się poruszyło w liściach,których już prawie nie było.Wstałem i nastawiłem uszy nasłuchując.Na drzewo wdrapała się mała wiewiórka.Weszła mi po ramieniu na drugą stronę.Drugą łapę przestawiłem tak żeby mogła wejść do swojej dziury w drzewie.Przypominało to jakąś norkę.
-Charlie miał rację,powinienem się rozluźnić.-Zaśmiałem się i usiadłem spokojnie na gałęzi patrząc się w dół.Nikt nie przechodził,nic się nie działo...nudno trochę.Wreszcie zobaczyłem jakąś sylwetkę najwyraźniej był to wilk.Zeskoczyłem z drzewa z dziecinną łatwością i zacząłem śledzić te stworzenie.Oglądało się na boki co chwila,a ja wtedy chowałem się za drzewo.Wreszcie kiedy zwierzę stanęło w blasku księżyca okazało się,że to nie wilk!Był to jakiś pies/suczka.

(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz