Słońce zachodziło za wielką ośnieżoną górą daleko stąd.Wyglądało to
nieziemsko i niesamowicie,a w dodatku było tak cicho.W skróci "Doskonałe
miejsce dla mnie".Szedłem powoli prawie nie robiąc śladów na grubej
warstwie śniegu.Lubiłem zimę.Zero groznych zwierząt,zero psów,cisza i
spokój.Chciałem teraz znalezć jakieś drzewo na którym mógł bym spokojnie
usiąść.Kiedy tak szedłem po białym od śniegu lesie zauważyłem ciało
martwego psa.Nie ze sfory.Spuściłem tylko nad nim łeb i zapadła chwila
ciszy.Potem ominąłem go i kierowałem się nie ugięcie dalej.Słońce było
coraz niżej,a przed nocą chciałem się gdzieś przespać.No a czemu nie na
drzewie?Rozglądałem się i wreszcie wypatrzyłem duże drzewo,które
nadawało by się genialnie.Zacząłem się na nie wspinać,ale utrudniała to
śliska od resztek lodu i śniegu kora.Siedziałem już na wysokim drzewie
na grubej gałęzi,która spokojnie mogła mnie utrzymać.Słońce było już
nisko,a niebo przyjmowały różne kolory.Wypukiwałem rytm o korę z
zamkniętymi oczami wczuwając się w wybijany rytm.Wreszcie zacząłem
śpiewać:
Nagle coś się poruszyło w liściach,których już prawie nie było.Wstałem i
nastawiłem uszy nasłuchując.Na drzewo wdrapała się mała
wiewiórka.Weszła mi po ramieniu na drugą stronę.Drugą łapę przestawiłem
tak żeby mogła wejść do swojej dziury w drzewie.Przypominało to jakąś
norkę.
-Charlie miał rację,powinienem się rozluźnić.-Zaśmiałem się i usiadłem
spokojnie na gałęzi patrząc się w dół.Nikt nie przechodził,nic się nie
działo...nudno trochę.Wreszcie zobaczyłem jakąś sylwetkę najwyraźniej
był to wilk.Zeskoczyłem z drzewa z dziecinną łatwością i zacząłem
śledzić te stworzenie.Oglądało się na boki co chwila,a ja wtedy chowałem
się za drzewo.Wreszcie kiedy zwierzę stanęło w blasku księżyca okazało
się,że to nie wilk!Był to jakiś pies/suczka.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz