Pewnego wieczoru leżałam na skale.. Nagle usłyszałam szelest liści.
Zignorowałam to. Przymknęłam oczy. Po paru chwilach stanął
przede mną pies. Przestraszyłam się i spadłem ze skały.
Okazało się, że to Cary.
- Wielkie dzięki! - zaśmiałam się i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu. Carybuu zaczął się śmiać.
Jednak po chwili poszliśmy spać.
~~~~
Dzień jak dzień kolejny... Pochmurne niebo sprawiało,że chciało mi się
spać...Tego dnia postanowiłam pójść do Lasu pobiegać.Gdy tam dotarłam
tam od razu zaczęłam biegać. Jednak...
- Cary! ... - krzyknęłam mocno. Już po minucie Carr był przy mnie.
(...)
4 godziny męczarni... lecz urodziłam. Niestety... nie żyły. Moje szczeniaki po raz kolejny zdechły.
- Cary! - krzyknęłam przez łzy. - Nie mogę tego dłużej ciągnąć... Ja... odchodzę od ciebie...
<Cary?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz