(Wybacz, że tak długo musiałeś czekać)
Wpadłam jak petarda do jaskini,wciąż zakrywając łapą krwawiące oko, odpychając medyków. Dokopałam się do legowiska Nike'a. Nie wyglądał dobrze. Tragicznie. Zapytałam się najbliższego medyka:
- Wyliże się? - prawie warknęłam. Suczka trochę speszona moim tonem wyjąkała:
- Eee... Tak..tak! Musi solidnie wypoczywać, nie opuści "kliniki" przez około 5 dni.. Będzie spożywać leki...
- To już nie moja sprawa co będzie brać - ucięłam krótko. Medyczka speszyła się bardziej i odeszła. Nachyliłam się nad Nikem.
- Ile widzisz palców? - wyciągnęłam wolną łapę.
- Eeeee.... pięć? - wyjąkał słabo. Westchnęłam z ironią.
- Psy mają cztery palce.
Nike przyglądał się mi chwile po czym zapytał:
- Co się stało z tym wilkiem?
- Wypędziłam go... - ucięłam krótko. Obawiałam się, że przejdzie dalej...
- Co ci się stało? - zapytał próbując odsłonić moje krwawiące oko. Odsunęłam się.
- Eeee... Nic poważnego. - unikałam jego wzroku.
- To ON ci to zrobił, prawda?
Milczałam. Po chwili podszedł do nas pies - medyk.
- Pani, do pacjenta, czy w sprawie problemu? - przyglądał się z wahaniem mojej łapie zakrywającej oko. - Może zbadam panią?
- Nic się nie stało.
- Nalegam.
W końcu dałam się zbadać. Prędzej czy później tak będzie. Odsłoniłam łapą oko. Przez powiekę sunęła długa szrama aż do policzka. Krwawiła, przykrywając krwią połowę twarzy. Nike wpatrywał się w nią z przerażeniem.
- Zostanie blizna. - mruknął.
- Takiego typu ran mam sporo - zaśmiałam się krótko. Medyk obmył mi pysk, dał znieczulenie w postaci jakiegoś gorzkiego korzenia, po czym zaszył ranę i zabandażował. Wyglądałam jak mumia. Bandaż ciągnął się od ucha, zasłaniając oko i pół policzka, i łączył się z drugim końcem. Taka opaska.
< Nike?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz