sobota, 20 grudnia 2014

Od Leonarda

Siedziałem w jaskini. Kaja usztywniała nogę beczącemu szczeniakowi, który se ją złamał.
Myślałem co tu robić. Zacząłem mieszać różne leki i zioła ze sobą.
Potem, gdy to nic nie dało, zacząłem z nudów sprzątać swój gabinet.
No... może to nie był gabinet. Taka jaskinia z półkami, gdzie były zioła i leki. Także skrzynki na podłodze. W nich były bandaże, plastry, spirytus i środki odkażające. Były tam też noże, scyzoryki, nożyczki, mini kamerki i takie inne potrzebne do operacji narzędzia. Narkoza była w tajnym pokoiku, by nikt jej nie zabrał. Tylko ja, Kaja i może pielęgniarze/niarki wiedziały gdzie on jest. Tekla miała dziś akurat wolne. W końcu, gdy skończyłem postanowiłem pomóc Kai. Lecz gdy wszedłem do jej gabinetu, ona skończyła. Zapłakany szczeniak szedł z gipsem do wyjścia. Kaja miała jeszcze jednego pacjenta. No cóż... ja byłem skazany na nudę. W końcu wpadłem na pomysł. Skoro już znam większość roślin leczniczych, to pójdę poszukać. A z resztą... śnieg... rośliny pewnie zamarzły pod nim...a mamy duży zapas. Nie ma po co. Nagle wszedł do mojego gabinetu bardzo poraniony pies/suczka...
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz