- Jak nic skoro widzę że coś się dzieje? - naburmuszyłam się. Nagle usłyszałam szelest i jakiś ogon zniknął w krzakach.
- Charlie proszę nie chowaj się widzę cię - odparłam spokojnie. Ktoś przeklął cicho jednak nic innego się nie stało. Wpatrywaliśmy się w krzaki aż w końcu warknęła chłodno:
- Wyłaź.
Pod moim tonem pies wyszedł posłusznie.
- Po cóż ty przyszedł? - spytałam teraz spokojniejszym tonem.
Charlie obrzucił Dessa morderczym spojrzeniem po czym uciekł warcząc coś pod nosem.
- Idiota - mruknęliśmy razem co spowodowało wybuch śmiechu.
<Dess? Brak weny ;3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz