Szłam spokojnie przez środek polany. Na ziemi leżała niska, prawie niewidoczna warstwa roztopionego śniegu. Uważnie stawiałam łapy, aby przypadkiem nie wdepnąć w jakąś wyższą zaspę, i nie zamoczyć się w brudnym śniegu. Doszłam jakoś nad jezioro, które przy brzegu było już zamarznięte. Usiadłam tuż przy lodzie i łapą, próbowałam go wykruszyć. Zawsze tak robiłam, kiedy miałam okazję. Wtem pod lód podpłynęła jakaś ryba, i zaczęła puszczać bąbelki, które zatrzymywały się na lodzie. Uśmiechnęłam się i wstałam od brzegu. Zaczęłam nim iść, a po chwili zaczęłam nucić:
Gdy skończyłam, usłyszałam za plecami głos:
- Ładnie śpiewasz.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jakiegoś samca, który uśmiechał się do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz