Pewnego chłodnego,jesiennego dnia wybrałam się na polowanie. Zaczaiłam się w krzakach na jelenia. Skradałam się do niego po cichu,aż tu nagle BUM! Jelenia nie ma. Zdenerwowałam się się i zaczęłam węszyć.
-Ktoś mi go sprzed nosa zwinął! Krzyknęłam i pobiegłam tropem nieznanego zapachu.
Po kilku metrach zobaczyłam tego,kto ukradł mi mojego jelenia. Był to samiec Husky syberyjski,który wyglądał jak ja,jak moje lustrzane odbicie w wersji męskiej. Podeszłam powoli do psa,i żeby nie było że ja od razu taka milutka,krzyknęłam:
-Ej ty!
Pies spojrzał i moją stronę.
-Tak ty! To był mój jeleń!
-Byłem pierwszy. Powiedział i jadł dalej nie zwracając na mnie uwagi.
-To tak się bawimy... Szepnęłam sama do siebie i pobiegłam w jego stronę.
Zabrałam mu jelenia i zaczęłam uciekać.
-Oddaj mi mojego jelenia! Wracaj tu! Krzyczał.
-Byłam pierwsza! Zaśmiałam się i biegłam dalej.
Nie byłam łatwym przeciwnikiem,bo bieg i skoki to moja specjalność. Ale że pies jest mojej rasy,doganiał mnie powoli. W końcu gwałtownie zahamowałam a pies nie wyrobił i uderzył o drzewo.
-Uduszę cię! Krzyknął.
-Aha,dalej. Powiedziałam gryząc kości jelenia.
-Ty mnie chyba nie bieżesz na poważnie.
-Tak jak ty mnie.
-To może zacznijmy inaczej,jak się nazwyasz?
-Luna jestem a ty?
-Dla ciebie Macho. Powiedział dumnie.
-Aha,spoko. Dalej gryzłam kości.
(Egon? A raczej Macho? Jak wolisz.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz