-Nie szkodzi. -burknęłam.
-A jednak szkodzi, bo jesteś wściekła.
-Czemu tak myślisz?
-Bo mówisz takim tonem, tupiesz nerwowo łapą i patrzysz na mnie, jakbyś miała mnie zabić. -wyjaśnił.
-Na razie tylko patrzę. -wycedziłam.
Pies odruchowo cofną się o krok. Postanowiłam to olać i poszłam w swoją stronę. On nadal uparcie za mną człapał. Na szczęście zorientował się, że przez jaskinią ma się zatrzymać.
-Mogę wejść? -spytał.
~Jeszcze czego, może mam herbatki zaparzyć? -chciałam powiedzieć, ale zamiast tego palnęłam coś gorszego. -Co tak za mną łazisz, nie masz niczego do roboty? Może jeszcze się zakochałeś. -prychnęłam.
<Raphael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz