-No dobrze. A teraz wybacz, ale udam się do swojej jaskini. -powiedziałam obojętnie.
-Mogę iść z tobą?-spytał.
-Jeśli już musisz... - westchnęłam.
Ruszyliśmy w stronę gór.
-Co lubisz robić? - spytał przerywając ciszę.
-Siedzieć w samontości. -odpowiedziałam kończąc rozmowę. W końcu doszliśmy do celu. Duża jaskinia, jednak ładnie zagospodarowana. Legowisko ozdobione mchem i stokrotkami. Gliniane misy z owocami i ziołami. Zapach róż i lawędy wywieszonej przy wejściu. Jaskinia starannie odkurzona i przygotowany, gdybym w przyszłości miała mieć szczeniaki. Kojec zrobiony z kamieni stał w rogu jaskini, po lewej, gdzie za ścianą wodospad szumi jest zimniejszy zakątek, który wyznaczyłam na mięso, żeby się nie zepsuło.
-Ładna jaskinia. -powiedział zaskoczony. Wyraźnie nie spodziewał się takiego efektu.
-Dziękuję. -odpowiedziałam. Wyjęłam wczoraj upolowanego jelenia i położyłam na "stole". Sięgnęłam po maliny i pustą miskę, którą napełniłam wodą z wodospadu. Mięso ozdobiłam owocami, a wodę rozlałam do dwóch wcześniej przygotowanych misek.
-Jesteś głodny? -spytałam. Nie czekając na odpowiedź usiadłam po jednej stronie stołu i zabrałam się za jedzenie. Pies usiadł z drugiej strony.
<Alma? Smaczne jedzenie? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz