niedziela, 7 września 2014

Nowy Pies - Bosco !

Powitajmy nowego psa ! Miejmy nadzieję , że zostanie tutaj na dłuższy czas ! 



ßosco von Mortem

<Nikt nie pamięta już jego prawdziwego imienia nadanego przez matkę. Wszyscy znają już tylko imiona, które nadali mu ludzie. Jest ich wiele, ale najczęściej słyszane jest właśnie to.>
Pseudonim : Nadano mu bardzo wiele imion i nazw, ale najczęściej pojawiły się: Tanatos, Dinistro, Shaydaan, Inimigo, Hostis i Nōvu.
Płeć : Pies
Wiek : 6 lat
Stanowisko : Dowódca Morderców
Charakter : ßosco von Mortem to, jak same nadane mu imiona wskazują, bardzo INNY pies. Nie jest jakimś tam potulnym kanapowcem wychowanym w różowym szlafroku i bucikach pieskiem z bajki. O nie... Jest wyjątkowo inteligentny i bystry, umie perfekcyjnie ocenić siły i możliwości przeciwnika. Lata doświadczenia pozwoliły mu przejść idealny trening i obóz przetrwania. Potrafi ocenić następny ruch przeciwnika i nie da się go zaskoczyć. Bardzo mało mówi i nienawidzi wdawać się w głupie dyskusje. Nie lubi szczeniąt i nigdy nie zamierza mieć własnych. Cichy i skryty, bardzo tajemniczy. Właściwie nikt nic o nim nie wie i bardzo mało o sobie mówi - jeśli w ogóle to robi. Potrafi przesiedzieć tygodnie bez jedzenia i około tygodnia bez wody. Nie potrzebuje wiele, by przetrwać. Bardzo nieprzewidywalny i niebezpieczny, lepiej omijać go z daleka. Wszystko, co ci powie ogranicza się zazwyczaj do: "Lepiej zejdź mi z oczu, jeżeli nie chcesz mieć kłopotów". Z reguły ostrzega zanim uderzy, ale jeżeli nie weźmiesz sobie do serca jego przestrogi - licz się z tym, że nie zawaha się, przed zabiciem cię na miejscu. Nie oszczędza psów, ale sukom daje dwie szansy. Jeżeli ostrzeżenie nie zadziała, mają jeszcze szanse na ucieczkę. Jeśli nie skorzystają - ich strata. Zawsze chodzi samotnie, omija zatłoczone i często odwiedzane miejsca. Woli klimat smutku lub nienawiści, bo to właściwie dwie-trzecie wszystkich uczuć, które czuje. Do tego dochodzi gniew i wszystkie podkategorie tych trzech uczuć, oprócz rozpaczy i dzikiego lamentu. Nigdy nie uronił ani jednej łzy - nawet jako szczenię. ßosco nie podlega nikomu, ani też nikogo się nie słucha, sam nigdy jednak nie wydaje nikomu rozkazów, bo wie, jak się czuł, kiedy wszyscy tylko mówili mu co ma robić. Nie respektował tego, ale również nie było mu to obojętne - czuł się niedoceniony. Według niego wszystkie psy są równe, ale nie każdy powinien coś robić. Nie jest w najmniejszym stopniu empatyczny, ani towarzyski, nie wie jak się zaprzyjaźnia, ani też nigdy z nikim nie zamienił więcej niż kilku słów. Woli towarzystwo samego siebie, z reguły działa w cieniu, ale nie boi się światła dnia. Pewny siebie. Tak - jest podły, wredny, chamski i ma cięty język. Stawia ostre riposty i umie idealnie skwitować, nie używa słów takich jak: dzień dobry, do widzenia, przepraszam czy dziękuję. Nie ma za grosz kultury, a już na pewno nie językowej. Klnie i rzuca wulgarnymi słowami gdzie popadnie. Ma bardzo, bardzo złe mniemanie na temat właściwie każdego. Nie - w sumie to nie właściwie każdego tylko każdego. Trzyma się raczej na uboczu, nie lubi pytań. Kiedy ma dobry dzień, może, MOŻE, da psom dwie, a sukom trzy szansy, ale z nim nigdy nie wiadomo. Zna swoją wartość i siłę, zdaje sobie sprawę, że może zabić jednym uderzeniem łapy. Potrafi to doskonale wykorzystać. Nie wie co to współczucie, żal, litość, pomoc czy dobroć. Sam nie doświadczał tego nigdy. Od początku był odtrącony. Wszyscy chcieli go mieć, ale tylko ze względu na jego rodziców. Nienawidzi wszystkiego i wszystkich, nie potrafi ani się przyjaźnić, ani tym bardziej kochać. Pesymistycznie nastawiony do życia, nie widzi w nim sensu. Czasem zastanawia się, czy nie lepiej odejść z tego świata i pozostać tylko koszmarną legendą, opowieścią, którą matki opowiadają swoim dzieciom, kiedy te nie chcą się słuchać... Ale zawsze coś odwodzi go od tej myśli, mówi, że jest coś, co musi w życiu zrobić... ßosco szuka też rzeczy już wiele lat, tylko po to, by móc już to wszystko zakończyć. Nie wie, czemu się urodził. Nie wie czemu jeszcze żyje. Nie wie czemu przeżył. Nie wie czemu tyle razy uciekł spod kosy śmierci. Nie wie czemu trafił do tamtego biznesmena. Nie wie czemu był tyle czasu zamknięty w klatce. Nie wie czemu urodził się jako tosa inu, a nie jako mieszaniec. Nie wie czemu miał takich, a nie innych rodziców. Ciągle zadaje sobie te pytania, ale odpowiedzi są dla niego puki co niewidoczne. Jedyne co dalej trzyma go przy życiu, to myśl, że jest coś jeszcze co musi w życiu zrobić.
Umiejętności : ßosco nigdy nie uczył się żadnych sztuczek czy trików. Nie był taki. Nikt nigdy nie miał nad nim żadnej kontroli, nikt nie mógł mu niczego rozkazać, więc nigdy nie nauczył się podawać łapy, siadać czy warować na zawołanie. Również nie aportuje, nie gra we wskazywanie odpowiedniej ręki czy frizby - w ogóle się nie bawi. W nic. Nigdy tego nie robił i uważa to za niepotrzebne marnowanie czasu i energii. Są jednak rzeczy, których nauczył się sam, podczas swego długiego życia na wygnaniu. Potrafi powalić dorosłego łosia jednym uderzeniem, wie gdzie ugryźć niedźwiedzia, by ten padł po kilku chwilach, umie doskonale walczyć i jest mistrzem areny walk psów. Jeśli chodzi o jego klimaty - jest to walka i zabijanie. Tylko w tym jest dobry. Potrafi wspiąć się na tylne łapy tak, by mieć pysk na wysokości ludzkiej tchawicy i móc jednym kłapnięciem swych mocarnych szczęk rozpłatać takowemu osobnikowi gardło. Wie gdzie ugryźć, by zadać pierwszy, a jednocześnie ostatni cios. Umie określić gdzie kto ma najsłabszy punkt wyłącznie na podstawie tego, jak ktoś się porusza lub mówi. Wie wszystko o walce i zabijaniu. Poradzi sobie w każdej sytuacji - nawet takiej, która rzekomo jest bez wyjścia.
Partnerstwo : Nie wie co to litość, a co dopiero miłość.
Spokrewnieni : W sforze brak, poza sforą brak - wszyscy nie żyją.
Wygląd zewnętrzny :

  • Rasa : Tosa Inu
  • Maść : Czerwona
  • Sylwetka : Jest to duży i masywny pies, o szerokiej klatce piersiowej. Ma silne i dobrze wyćwiczone mięśnie. Długie łapy, krótki pysk o nacisku szczęk ponad 1,7 tony, twardy, mocny ogon i krótkie uszy. Jako, że należy do psów rasy tosa inu ma wręcz idealny słuch, wzrok <mimo małych uszu i oczu> i węch. Potrafi biec szybko i długo bez przerwy. Długie dystanse to dla niego żaden problem. Szybki i zwinny, doskonale sprawdza się w walkach. Mimo swego wyglądu, nie jest ociężały - wręcz przeciwnie.
  • Znaki szczególne : Ma białą plamę na klatce piersiowej, czarną maskę i trochę ciemniejsze uszy.

Historia : ßosco urodził się w prestiżowej hodowli tosa inu o nazwie, której już nie pamięta. <Wyrzucił ją z pamięci wiele lat temu, kiedy znienawidził wszystko i wszystkich. Jedyne co zachował w pamięci z dzieciństwa, to swój przydomek hodowlany, von Mortem.> Jego ojciec, Prometeusz von Bonum <ßosco nienawidzi tego imienia>, był wielkim championem, zdobywał wiele medali i pucharów, był wielokrotnym "Najpiękniejszym Tosa Świata", wszyscy go znali, wiedzieli kim jest. Był najsławniejszym psem inu, który kiedykolwiek chodził po tym świecie. Jego matka zaś, Umbra von Mortem<z łac. Cień>, nie miała na koncie żadnej przegranej wystawy. Należała do najbardziej znanych psów świata i była tego świadoma. Zarówno ona jak i jego ojciec, przynosili chlubę jego hodowli. ßosco był dwusetnym szczeniakiem Prometeusza von Bonum. Każdy chciał go mieć. Każdy. Ale ßosco nie chciał iść do nikogo. Nie chciał do nikogo należeć. Chciał być wolny. WOLNY. Oddałby wszystko, by móc żyć na wolności. Kiedy skończył dwa miesiące i już można go było sprzedać, poszedł na aukcji za 27 576$. Kupił go jakiś biznesmen, a ßosco miał w przyszłości występować w reklamie jego firmy. Nie chciał tego. Kiedy opuszczał swoją hodowlę i miał znaleźć się w "swoim nowym domu" - zaczęła kiełkować w nim niechęć do ludzi i wstręt przed zamkniętymi przestrzeniami. Na początku po prostu kręcił się i drapał drzwi do klatek, w których go trzymano. Później przerodziło się to w agresję. Kiedy ktoś chciał go zaprowadzić do klatki, zaczynał szczekać, warczeć, a nawet gryźć i rzucać się na ludzi. Wtedy po raz pierwszy czuł w pysku żelazny smak krwi. Skończył rok. Znudził się swojemu "panu", który znalazł sobie innego psa do swojej reklamy. ßosco myślał, że zostanie wyrzucony na ulicę - wolał to, niż życie w ciasnej klatce. Ale nic z tego. Zamknęli go na nowo, ale tym razem nie na dzień czy dwa. Siedział tam dwa tygodnie. Właściwie bez jedzenia i picia. Nie wytrzymał. Kiedy następnym razem przyszedł ktoś z jedzeniem i wodą, zwyczajnie na niego wyskoczył i go zagryzł. Pobiegł do drzwi wejściowych wielkiej willi swego "kochanego właściciela". Ten akurat stał tam i rozmawiał z jego hodowcą. ßosco pomyślał: "Teraz przyszedł czas zemsty..." Skoczył i już po chwili na podłodze leżały kolejne trzy ciała. Wybiegł do parku przed willą i uciekł. {Pobiegł prosto do swej hodowli. Zastał tam matkę, ojca i resztę swego miotu, tzn. trzech braci i dwie siostry. Zabił ich wszystkich. Kiedy "skończył z przeszłością" wybiegł na ulicę. Nie minęło wiele czasu, kiedy złapał go hycel. Gdyby nie to, że ßosco został trafiony środkiem usypiającym, zapewne człowiek by nie żył, ale stracił tylko trzy palce i nie ma możliwości ruchu lewą ręką. Zabrali go do schroniska, gdzie mieli go uśpić. Uciekł jednak, zagryzając przy tym weterynarza, pielęgniarkę i dwóch strażników. Tułał się po świecie całe dwa lata. Siejąc postrach i zniszczenie, a ludzie nadawali mu coraz to nowe i nowe imiona. Wiadomości huczały od wiadomości o Psim Zabójcy krążącym po całym kraju. Nikt nie pamiętał jego prawdziwego imienia. Znali tylko jego pseudonimy i przydomek hodowlany. Skończył cztery lata i trafił na arenę nielegalnych walk psów. Był najlepszy. Nie było psa, który bałby mu radę. Żaden doberman, karabash, akbash, buldog, kaukaz ani terier - nikomu nie udało się go pokonać. Zdobył wielokrotnie tytuł "Najlepszy Pies Zabójca", ale już po trzech miesiącach, gliny wykryły nielegalne psie walki i organizatorzy trafili do kicia, a psy w większości uśpiono. Został tylko on. Jego też chcieli uśpić, ale nie jest to możliwe. Życie postradało kolejne pięć osób. A on jak zwykle przeżył - Un Lobo Solitario, tyle że on nie był wcale lobo - nawet wilki się go bały, a co dopiero psy czy ludzie. Pałętał się kolejne dwa lata po swym znienawidzonym "rodzinnym kraju" siejąc strach i pożogę. Każdy kto podniósł na niego rękę - ginął, a jego krew plamiła kły ßosco. Ale on nie bał się zabijać. Nie bał się niczego. Cały strach wyparła nienawiść i nieustanny gniew na wszystko i wszystkich. Postanowił się gdzieś zatrzymać na dłużej. Gdzieś na wolności. Wśród innych psów, których nikt nie potrzebuje. Znalazł takie miejsce. Nie rozumiał jedynie, czemu wszyscy są tu tacy radośni, ale cóż - nie można mieć wszystkiego.
Skargi / Pochwały : 0/0
Kieruje : e-mail zastrzeżony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz