Chodziłam smutno po terenach. Nic mnie już nie obchodziło. Postanowiłam powiedzieć wszystkim "Żegnajcie!". Nie miałam zamiaru być już w tej sforze. Pierw poszłam do Jaty.
- Jaty. Odchodzę. - Powiedziałam i odeszłam, aby Jaty nic nie powiedziała.
Szłam aż do granicy. Zobaczyłam Carybuu.
- Co tu robisz? - spytałam.
- Słyszałem że odchodzisz... - szepnął pies. - Proszę... nie rób tego.
- Cary... przepraszam... - powiedziałam i ... pocałowałam psa. Gdy był jeszcze oszołomiony, uciekłam, aby nie widzieć już go nigdy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz