wtorek, 25 listopada 2014

Od Iris C.D. Bradoo

- D... d... dobrze - trzęsłam się z zimna, ale ruszyłam za psem. Szedł obok mnie, a ja co chwila pociągałam nosem. Usiedliśmy w jego jaskini i Bradoo poszedł po drewno. Rozpalił ogień i przykrył mnie skórą. Sam położył się obok mnie.
- Porozmawiajmy - powiedział stanowczo.
- O czym? - spytałam już śmielej, gdyż było mi ciepło.
- O tym wyborze - westchnął i zwiesił łeb. Podniosłam go swoim pyskiem i odparłam:
- Ej, nie zadręczaj się. Nie warto. Co było minęło.
- Ale zostawiłem cię tam samą!
- Co z tego? Może i masz rację, ale ja wiem jedno: nikt do niczego mnie nie zmusza. To nie była Twoja wina - przytuliłam się do niego. - Ja też powinnam Cię przeprosić, za to że wymagałam od Ciebie zmiany charakteru. Jesteś dziki, muszę to zrozumieć.
- Dziękuje - wyszeptał.

<Bradoo? Sorry, że krótkie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz