Uniosłam jedną brew i jednocześnie próbując powstrzymać się od wybuchu śmiechu.
- Mojego.. partnera? - zapytałam krztusząc się od śmiechu. - A kogo podejrzewasz...?
Kiba opuścił uszy.
- Ech... Na pewno jakiegoś masz....
- Tak myślisz? - wyszczerzyłam się, a ramiona drgały mi od śmiechu. Kiba zamilkł i pokręcił głową ironicznie. Ruszył w swoją stronę. Walczyłam z uczuciem aby nie pójść za nim. Mimo wszystko bardzo bolało mnie to gdy się oddalał... Bałam się...
Pokręciłam ironicznie głową zupełnie jak Kiba. Nie, Akita, nie jesteś jego mamą, myślałam. Westchnęłam smutno i ruszyłam w swoją stronę, sama nie wiem gdzie.Zachichotałam cicho. Ach, ten mój instynkt matczyny.
Lekko podskakując z łapy na łapę biegłam trawiastą ścieżką w stronę sfory. Jednak po paru skokach stwierdziłam, że znowu gdzieś sie zagubiłam. Ścieżka rozdwajała się na dwie odnogi. Wybrałam lewą. Nie bałam sie zgubić. Kiedyś czy później odnajdę prawidłową drogę. Jednak.... Na końcu drogi dostrzegłam szary kształt. Rozpromieniłam się, myśląc, że to pies. Jednak gdy stworzenie warknęło i ruszyło do ataku, zdałam sobie sprawę, że nie ma pokojowych nastawień. Nie chciałam stanąć do walki. Odwróciłam się i w pełnej panice zaczęłam uciekać.
Wilk gonił mnie. Był coraz bliżej. Nie ważne jak bardzo wyciągałam łapy on wciąż był za mną. Słyszałam skwierk żwiru pod jego łapami, urywany oddech i warczenie, Byłam spanikowana, Dłużej... nie dam,,,, rady... Wysilałam się. Próbowałam skręcać, jednak drzewa nie pozwalały mi. Zdałam sobie sprawę, że na mojej drodze wyrósł Kiba... i ... no, tak jakoś się złożyło... nie zdążyłam wyhamować. Przewróciłam go. Nasze pyski się złączyły w tym dość niezręcznym momencie. Chciałam z niego zejść, jednak plecy przeszedł mnie rozrywający ból, ciepło krwi i świat zlał się w ciemność.
<> <> <>
Dryfowałam w umyśle. Ciemność zalał go do granic. Nie wiedziałam, czy wciąż jestem tu obecna.. Może... Może już odleciałam? Do tamtej krainy? Gdzie teraz jestem...? Gdzieś, nie wiadomo z której strony zapaliło się światło. Ono rosło i rosło, przywracając mi zmysły....
Obudziłam się w jaskini Kiby. Sam Kiba stał nade mną. Zamrugałam oczami i zapytałam słabo.
- Co..się... stało..?
- Zaatakował cię wilk. Rozszarpał ci kark. Spokojnie, już wygląda lepiej. Iii...pocałowałaś mnie. - uniósł lekko brew.
- CO?! - zapiszczałam wstając gwałtownie.
- Przewróciłaś mnie i pocałowałaś - odpowiedział wzruszając lekko ramionami. Tym razem zlałam się jak burak.
- To...to było niechcący! Ten ruch nie był zamierzony... No, kurde, stałeś mi na drodze co miałam zrobić!? - tłumaczyłam się cienkim głosem. Zrobiłam się cała czerwona. W sumie tamto uczucie było nawet przyjemne.
- Okej, okej, spokojnie - Kiba uniósł łapy w geście jakby sie poddawał.
- To był tylko pusty gest... Nic nie znaczył, dobrze? Tylko mnie nie zabijaj za to - gawędziłam dalej. Jeszcze nigdy nie byłam w tak krępującej sytuacji. Jednak zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Powiedziałam opanowanym głosem. - Po prostu zapomnijmy, że to się zdarzyło, ok?
<Kiba? Nie zabijaj xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz