W drodze powrotnej Cameron był jakiś nieobecny. Dziwne, przecież to pies z tych tak zwanych "twardo starających po ziemi", przez co zaczęłam się trochę martwić. Postanowiliśmy pójść jeszcze nad rzekę by zaspokoić pragnie. W pewnej chwili odezwałam się zmartwionym głosem.
-Cam- zaczęłam trochę niepewnie- wszystko w porządku?
-Tak, po prostu się zamyśliłem...- powiedział po chwili ciszy.
Tak więc postanowiłam zostawić ten temat w spokoju. Chociaż lepiej ująć to słowami iż postanowiłam się w ogóle nie odzywać.
-Selly...- usłyszałam spokojny głos Camerona.
-Tak?- zapytałam z entuzjazmem.
<Cameron? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz