Westchnęłam ciężko i położyłam się pod drzewem niedaleko Selly. Popatrzyłam na księżyc.
- Chyba jeszcze trochę poczekamy. - mruknęłam do suczki. - Jest dopiero koło północy.
Selly nic nie odpowiedziała. "Może już śpi..." pomyślałam. Oparłam głowę o pień drzewa i również zasnęłam.
~~~Rano~~~
Uchyliłam powoli powieki. Zdziwiłam się dlaczego nie jestem w swojej jaskini, ale już po chwili przypomniały mi się wszystkie wydarzenia z wczoraj.
- Uff... - sapnęłam i wstałam. Otrzepałam się i rozejrzałam wkoło. Drzewa. Wszędzie tylko drzewa, nigdzie żadnej drogi, albo ścieżki, która wskazywałaby jak się tu znalazłyśmy. "Jeśli wiedziałabym, że tak to się skończy, nie szłabym wtedy nad ten wodospad" - powiedziałam sobie w myślach, trochę zła na siebie. Podeszłam do Selly. Suczka już nie spała.
- Długo spałaś. - zachichotała. - Już od dwóch godzin jestem na nogach!
Uśmiechnęłam się.
- Idziemy?
- Hm. No jasne, tylko gdzie?
- No i tu tkwi problem. - jęknęłam. - Jakbyśmy jeszcze wiedziały dokąd pójść...?
- A może pamiętasz coś co ułatwiłoby nam znalezienie drogi powrotnej?
Zamyśliłam się. Sell cierpliwie czekała.
- No... - odezwałam się w końcu. - Byłam nad wodospadem... A tu płynie rzeka. Może jeśli byśmy się rozdzieliły i każda poszłaby wzdłuż rzeki, jedna w górę, druga w dół, to któraś z nas w końcu znalazłaby wodospad. Stamtąd wiadomo już jak wrócić do sfory.
Może to rzeczywiście trochę dziwny i zagmatwany pomysł ale cóż... Tonący brzytwy się chwyta...
<Selly?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz