Szłam przez polanę. Trawa była już sucha, zniszczona, ale nadaję wysoka i nie dawała się przymrozkom. Nagle usłyszałam szelest. Ktoś szedł. Na pewno był mały, bo widać było tylko ruszającą się trawę. W pewnym momencie dało się słyszeć westchnienie i głuche uderzenie o ziemię. Podeszłam do miejsca, gdzie przed chwilą ruszały się źdźbła traw. Na ziemi leżał wychudzony, brudny i zmordowany szczeniak owczarka niemieckiego. Był ode mnie trochę mniejszy, ale tak chudy i wygłodniały, że ważył tyle co nic. Zajęłam go mimo zakazów Sashy na plecy i zaniosłam pędem do medyczki.
-Miałaś niczego nie nosić...!- powiedziała na wstępie.
-Wiem, ale nie mogłam go zostawić. To jeszcze szczeniak, ma życie przed sobą!- odparłam i położyłam malucha na stole. Sasha przewróciła oczami i zajęła się małym. Kiedy zrobiła wszystko ci mogła, powiedziała, że musi odpocząć w bezpiecznym, zacisznym miejscu. Wzięłam go, nadal nieprzytomnego, do swojej jaskini. Położyłam go na swoim leżeniu i sama ułożyłam się przy nim by go ogrzać. Minęło kilka minut i szczeniak ocknął się.
-Czy... Czy ja już umarłem...?- spytał mrugając oczami.
-Nie!- zaśmiałam się.- Chociaż bardzo się starałeś... Masz. Woda i jedzenie.- podałam mu małego królika i pokazałam na jeziorko w głębi jaskini. Maluch rzucił się najpierw na wodę. Chłeptał łapczywie. Kiedy zaspokoił pragnienie, zabrał się za królika. Zjadł go szybko i zaczął się rozglądać po jaskini za czymś jeszcze.
-Musisz stopniowo przyjmować więcej jedzenia. Inaczej może być nieprzyjemnie.- powiedziałam. Stropił się nieco, ale po chwili powiedział:
-Jestem Lupus.
-Jaty.- przedstawiłam się.
-Mogę ci zadać jedno pytanie....?- spytał niepewnie.
-Jasne. Pytaj o co chcesz!- zachęciłam go patrząc na szczeniaka ciekawie...
<Lupus?>
sobota, 1 listopada 2014
Od Jaty C.D. Lupus
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz