Z trudem otworzyłem zaspane ślepia. Na pół śpiąco i nietrzeźwo doczołgałem się do potoku. Zanurzyłem pysk w krystalicznej, chłodnej wodzie, wilżąc spierzchnięte wargi. Uniosłem głowę ku zachmurzonemu, nieco mglistemu niebu. Jego barwa w niczym nie przypominała wczorajszego lazuru. Moje mętne, melancholijne myśli zostały brutalnie przerwane przez czyjeś kroki. Na moją twarz wpłyną gnuśny grymas. Obróciłem łeb w stronę jegomościa, z wymuszoną swobodą zbliżającego się do wodnego źródełka. Oczy miał chromowane, jakby zabrakło im codziennego błysku. Równie komicznie wyglądałem ja sprzed chwili. Po względnych oględzinach, nieznajomy okazał się suką. Niepewnie zbliżyła się do brzegu, po czym zaspokoiła pragnienie, zwracając swoim piwnym ślepiom wiadomą żywotność. Stojąc bez ruchu, przyglądałem się z ukosa jej delikatnemu profilowi.
- Witam, panią - oznajmiłem poważnym tonem. Suka z wyrazem zaskoczenia spojrzała na mnie, a że byłem sporo wyższy, musiała unieść głowę. Lustrowała mnie spłoszonym wzrokiem.
{Jaty?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz