czwartek, 30 października 2014

Od: Lauren C.D Maxwell

Byłam cała zakrwawiona. Krew leciała mi dosłownie wszędzie! Od braku krwi zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami miałam mroczki. Straciłam przytomność.
...
Obudziłam się wieczorem. Krew mi już nie leciała, a ja mogłam spokojnie wstać. Sasha wypuściła mnie przed zachodem. Dobrze.
Zobaczyłam Maxa.
- Hej! Zdrowa? Bałem się... - uśmiechnął się Max.
- Hej, tak zdrowa. Nie miałeś po co. Jakieś nowinki gdy byłam nieprzytomna? - odwzajemniłam uśmiech.
- No...mam partnerkę. Jaty.
Spoważniałam. Powinnam była się cieszyć, ale... coś mi nie pozwalało. Przecież...co ja teraz pocznę?
Chyba się zakochałam w Maxie...ale...ehhhh...
- Muszę iść... - odwróciłam się, a oczy miałam załzawione. Gdy odchodziłam łzy zaczęły mi kapać, a gdy byłam już dalej, łzy leciały całymi strumieniami. Doszłam szybkim krokiem do jaskini. Od razu skoczyłam na skórę, zasłoniłam łapami oczy i zaczęłam płakać.
"I co ja zrobię?" - biłam się z myślami.
Nagle poczułam, że ktoś tu jest.
- Można? - usłyszałam głos Maxa...
<Maxwell?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz