-Co?-Spytałem z niedowierzaniem.Chwyciłem ją za ogon i machając nią rzuciłem z całej siły o najbliższe drzewo.
-Wszystko jedno.Mów do mnie jak chcesz.-Powiedziałem patrząc jak z trudem się zbiera z ziemi.
-Nie podskakuj starszym bo oberwiesz mocniej.-Parsknąłem.-Gdy byś odezwała się tak do jednego z moich znajomych to nie wyszła byś z życiem.
-I kto ma tu nad kim władzę?-Spytałem naśmiewając się.Jaty nic nie odpowiadała...i dobrze.
-Masz serce z kamienia.-Powiedziała podchodząc do mnie.
-Dziękuję.-Uśmiechnąłem się i odwróciłem w drugą stronę.
(Jaty?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz