Byłem wściekły. Siedziałem wkur*iony w lesie. Nagle wstałem i trzasnąłem łapą w drzewo z całej siły. Kora aż odpadła, a w drzewie powstała dziura. Warknąłem i zacząłem iść w stronę granicy. Kiedy byłem tuż przy niej spotkałem Omegę.
-Coś się stało?- spytała.
-Nic się nie stało...- warknąłem.
-ßosco? Jesteś pewien? Marnie wyglądsz...- chciała podejść, ale kłapnąłem jej zębami przed twarzą.
-Odchodzę...- parsknąłem.
-Co? ßosco? Odchodzisz...? Czemu...?- znów chciała podejść.
-Podejdź krok, a cię zabiję...- warknąłem i zacząłem biec ile sił w łapach przed siebie.
-ßosco! ßosco, stój!- krzyczała za mną Omega. Biegła za mną jakiś czas, ale nie minął kwadrans, kiedy smjedyne co słyszałem to odgłos własnych łap uderzających wściekle o podłoże.
niedziela, 5 października 2014
Od ßosco "Odchodzę"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz