"Dzień po dniu,
Jak w szklanym akwarium zamknięci tu,
Pełni wątpliwości pytań o klucz,
Wciąż szukamy prawdy pytając, czy już opuścił nas Bóg."
Cisza... pragnęłam jej już od kiedy posmakowałam zła tego świata. Przebudzałam się wieczorem licząc na to, że kiedy się obudzę znów będę leżała w swoim kojcu przy, którym będzie leżała mała, pomarańczowa miska z różowym napisem "Jena". Zawsze w takich chwilach ściskałam swój mały łańcuszek, który leżał bezwładnie na mojej klatce piersiowej. Dzisiejszej nocy znów nie mogłam zasnąć i wpatrywałam się bezcelowo w wysoki sufit mojej jaskini. Było zbyt ciemno bym mogła coś na nim ujrzeć, ale mimo to wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana, jak w jakimś śnie w, którym moje oczy odmówiły mi posłuszeństwa. Przymrużyłam oczy i wyciągnęłam łapę do sufitu, chociaż dzielił mnie od niego jeszcze niecały metr. Nie wiem czemu... tak jakoś zdecydowałam. Nagle usłyszałam wyraźne odchrząknięcie dochodzące z dworu gdzie panowała burza i lał deszcz. Od razu odwróciłam łeb w tamtą stronę i ujrzałam przemokniętą Élise. Była to młoda lisia, która darzyła mnie pewnym rodzajem sympatii od kiedy udało mi się ją znaleźć i uratować z potrzasku zastawionego przez kłusowników. Od tego czasu byłyśmy praktycznie nierozłączne, chociaż ja nie napawałam do niej na początku za wielką ufnością. Kiedy zobaczyłam Élise w progu swojej jaskini serce mi stanęło, a kiedy znów zaczęło bić przybrało szybsze tępo. Od razu wstałam, a raczej podskoczyłam i podbiegłam do lisicy, która wyglądała z oklapniętym futerkiem jak rudy mop. Wciągnęłam ją do jaskini za nim ta zdążyła coś powiedzieć, chociaż na początku wyraźnie chciałam zaprotestować. Cała woda ściekła z niej na skórę jelenia, która leżała na samym środku mojej dużej jaskini i wypełniała, chociaż trochę mojej podłogi. Kiedy Élise przestała już drżeć i ociekać wody usiadła już bardziej spokojna na ziemi i wbiła we mnie dość niepewne spojrzenie.
- Co się stało? - Spytałam starając się zachować spokój i pomijając fakt, że lisica przychodzi do mnie w środku nocy.
- Moja nora się zalała i prawie, że utknęłam pod ziemią kiedy ta zwaliła się na mnie. - Zaczęła nadal drżącym głosem. - Miałam nadzieję, że mi pomożesz. - Dodała bojąc się mojej reakcji, ale ja zamiast się złościć przytuliłam się do niej, a resztki wody na jej futerku przeszły na mnie.
- Nie martw się, pomogę Ci znaleźć inny dom, ale za nim to zrobię będziesz mogła u mnie mieszkać jak długo tylko chcesz. - Odparłam nadal przytulając się do Élise, ale kiedy już się odkleiłam rozejrzałam się bacznie po jaskini i usłyszałam silny grzmot gdzieś niedaleko.
- Jutro pójdę do miasta i zwinę trochę kiełbasy od rzeźnika... - Powiedziałam cicho wpatrzona w ulewę panującą wciąż na dworze.
- Czemu nie polujesz? Przecież tak dużo tu zwierzyny... No, a ty wciąż kradniesz. - Odpowiedziała dość nieśmiało Élise po czym spuściła łeb zawstydzona, że znów się mnie o to spytała. Ja tylko westchnęłam ciężko.
- Élise - Zaczęłam. - Kiełbasa jest lepsza niż jakiś tam jeleń czy zając i nie kosztuje mnie większego wysiłku. - Wytłumaczyłam jej spokojnie.
Lisica kiwnęła łbem na znak, że rozumie i nadal patrzyła się w podłogę. Skłamałam. Polowałam raczej rzadko i przychodziło mi to z trudem. Zdecydowanie łatwiej było mi kraść, niż bawić się w gonitwy. Nie miałam ochoty zwierzać się przez lisicą z swoich błędów, które zdążyłam popełnić. Kradzież to jedyna rzecz z, której żyję i gdybym tego nie umiała to chybabym już dawno leżała w jednym z rynsztoków z rozerwaną krtanią. Élise nie pytając już i bez cienia podejrzeń położyła się na skórze i zamknęła natychmiast powieki.
- Dobranoc. - Szepnęła, a ja przykryłam ją drugą skórą.
- Dobranoc. - Odpowiedziałam jej trochę głośniej i uśmiechnęłam się sama do siebie jakbym chciała podnieść się na duchu i powiedzieć, że gorzej być nie może. W tej chwili obiecałam sobie, że będę chronić Élise i nie dam jej nikomu ani niczemu skrzywdzić. Była moim jedynym wsparciem w tym zimnym świecie. Élise była jeszcze bardzo młoda... Miała dopiero rok i parę miesięcy, a matka zostawiła ją kiedy dowiedziała się, że ma problemy ze wzrokiem. Czasem po prostu lisica wychodziła z jaskini i obijała się o każdy napotkany kamień, ale ostatnio jest z nią lepiej... Kiedy przyszła do mnie wieczorem, bałam się... bałam się, że znów zanikł jej wzrok i po prostu wyszła z nory na ślepo i po znajomym zapachu doszła do mojej jaskini. Czasem słyszałam jak płacze przez sen. Pewnie miała gorzej ode mnie, chociaż trudno mi to przyznać, bo strasznie cierpię gdy tylko próbuję przypomnieć sobie matkę, której nie zdążyłam do końca poznać. Czego w tej chwili chciałam? Zemsty? Nie. Chciałam normalnego życia bez strachu. Tak, chciałam powrotu do domu. Chciałam znów zobaczyć Killer'a i uścisnąć go. Podniosłam łeb do góry i usiadłam w progu jaskini dumnie wpatrując się w deszcz, który przecinał powietrze. Przygryzłam lekko dolną "wargę" i strzeliłam oczami do tyłu patrząc na Élise, która już śniła i właśnie przewróciła się na bok. Westchnęłam cicho i przeniosłam wzrok na zamazany krajobraz, który rozpływał się w deszczu. Wreszcie sama się położyłam kładąc łeb na przednich łapach i pociągnęłam nosem. Powoli zsunęłam powieki i zamknęłam oczy oddając się snu.
~~~~
Obudziłam się na mglistej i szarej polanie gdzieś w środku lasu. Leżałam w gęstej mgle, a gdy otworzyłam oczy ujrzałam tylko wysokie źdźbła trawy. Zastanawiałam się czy nadal leżeć czy odważyć się wstać... Wybrałam drugie. Wstałam ostrożnie badając spojrzeniem całą polanę dookoła. Nie wyglądała na przyjazną, a czarna sylwetka na horyzoncie wzbudziła we mnie niepewność.
- Jest tu ktoś?! - Spytałam wciąż wpatrując się w zjawę, ale odpowiedziało mi tylko głuche echo mojego głosu. W głowie krążyło mi wiele, pesymistycznych myśli, które zaczęły mnie przerażać. Po co ja wstawałam? Może żeby coś sobie udowodnić. Pff... Jeszcze nigdy nie musiałam. Nagle zjawa poruszyła się, a potem zrobiła kolejny i kolejny krok, aż wreszcie zaczęła się do mnie zbliżać i przyspieszać. Ja za to ruszyłam pędem uciekając przed tym potworem, który wydawał się być cały czarny i nie posiadać oczu. Sylwetka za to była bardzo znajoma. Na pewno był to wilk. Czarny wilk. Odwracałam się tylko chwilami by sprawdzić czy jeszcze mnie goni czy może już odpuścił. Wyglądał jak cień... cień, który przemieszczał się coraz szybciej i przenikał przez drzewa. Nagle zniknął. Znałam taką sztuczkę więc zatrzymałam się by nie zostać zaskoczona... Nie przewidziałam jednego. Przewróciłam się, ale nie poczułam ciężaru. Ujrzałam tylko czarną postać przytrzymującą mnie lekko swoimi mglistymi, czarnymi łapami.
- Tego się nie spodziewałaś, prawda? - Spytał szyderczym, grubym tonem nie podobnym do żadnego zwierzęcia.
- Bzdura. - Odparłam pewna siebie po czym odepchnęłam wilka tylnymi łapami, a ten odleciał o metr ode mnie. Mimo to znów się zaśmiał, ale tym razem był to bardziej przerażający śmiech z, którego można było wyczytać, że ma coś jeszcze w zanadrzu. Stanął na dwóch, tylnych łapach i rozłożył łapy, a wnet przybrał ludzką postać. Również mglistą i czarną.
- A tego? - Spytał zadowolony z siebie.
- Muszę przyznać, że nie. - Wydukałam, chociaż starałam się zachować powagę i wstrzymać strach. Wtedy to człowiek skoczył na mnie, a ja zacisnęłam powieki i zasłoniłam swój pysk łapą.
~~~~
Obudziłam się... znów ujrzałam drzewa i góry, a deszcz przestał już padać i tylko ociekał z sufitu mojej jaskini dając mi znak, że pora aby wyjść. Słońce wzeszło już na niebo i nieśmiało oświecało mój pyszczek swoimi promieniami. Powoli podniosłam się i przeciągnęłam, a potem nie wiadomo czemu zaczęłam rozmyślać nad krótkim, ale znaczącym snem, który był w tej chwili dla mnie koszmarem. Spojrzałam się do tyłu i ujrzałam Élise, która szykowała już dla nas śniadanie. Wyciągnęła z mojej spiżarni trochę mięsa sarny i podzieliła je na części i położyła po równo jak to zawsze robiłam ja kiedy budziłam się wcześnie. Na końcu naśladując moje zachowanie przełożyła na moją stronę jeden ze swoich kawałków i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Ja odpowiedziałam jej tym samym i usiadłam wraz z nią. Chciałam oddać jej kawałek, który przed chwilą mi ofiarowała, ale ona dotknęła tylko swoją łapką mojej i znów się uśmiechnęła bez słów. Ja również tak robiłam kiedy Élise zaczęła protestować i wykłócać się o jeden kawałek, który sobie odmówiłam i dałam jej.
- Jak minęła noc? - Zmieniłam temat.
- Dobrze. - Odparła.
- To dobrze, pytam się bo mam obawy, że skóra była dla ciebie zbyt twarda.
- Nie martw się, nie będę narzekać. - Odpowiedziała ciepło. Nastała cisza, której tak nienawidziłam. Następowała ona wtedy kiedy osoby nie wiedziały co powiedzieć ani jaki zacząć temat.
- Wiesz, Élise... Długo nad tym myślałam i zdecydowałam, że znów podejmę próbę poszukiwań swojej rodziny. - Zmieniłam temat lekko zmieszana. - Znów chcę się udać do miasta. - Wytłumaczyłam, a lisica spoważniała i przełknęła głośno kawałek mięsa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz