Urodziłam się w znanej hodowli pana Marvela. Był to znany na całą okolice, najbogatszy mieszkaniec wyspy Thisby. Urodziłam się na wyspie otoczonej z czterech stron wodą, wyspa nie miała jakiś specjalnych ośrodków turystycznych znana była z nienagannej hodowli psów wszelkiej rasy. W listopadzie przyjeżdżali tu ludzie z całego świata ( ci najbogatsi ) aby kupić idealnego dla nich czworonoga. Dlatego też żebyśmy jak najlepiej się prezentowali od małego byliśmy szkoleni. Nie powiem ze miałam źle, że spałam bez dachu nad głową. Wręcz przeciwnie. Razem z matka i innymi psami tej rasy mieliśmy własny dom. Inne psy mogłyby o tym tylko pomarzyć. Od kąd otworzyłam oczy byłam wożona dosłownie wszędzie do weterynarza, do trenera, do fryzjera. Marvel uwziął się na mnie, mówił że jestem jego perełką w hodowli. Nie wiem dlaczego nie różniłam się niczym od mojej matki. Gdy trochę podrosłam nie chciałam już słuchać tresera ani chodzić do fryzjera. Stałam się bez porównania bardziej agresywna niż wcześniej. Nie dawałam już sobą rządzić. Marvel zmartwiony że może stracić swoja perełkę. Dał mi nową obrożę, na początku nawet nie wiedziałam po co. Potem dopiero dowiedziałam się ż eto obroża to tresury pod prądem. Nie chciałam dac się złamać. Treser był nieubłagany, od tych wszystkich prądów zaczęłam czasem wymiotować krwią. W końcu zostałam złamana zaczęłam się słuchać, to było ponad moje siły. Założyli mi normalną obrożę. Moje życie stało isę tak samo nudne jak przed moim buntem. Uczyli mnie postawy jak szczekać, różnych poleceń. Energia się ze mnie wylewała ale nie mogłam ruszyć ogonem. Tka przeżyłam 2 lata. W końcu gdy był dzień zakupu psów miałam nadzieję że trafie w ręce jakiegoś sportowca i w końcu będę szczęśliwa. Ale nie zaprowadzono mnie nawet na aukcję, Marvel uznał że będę suczką zarodową. Nie wiedziałam co to znaczy. Ale tego samego dnia zamknął mnie w pomieszczeniu razem z o wile starszym odemnie czempionem tej samej rasy. Dopiero wtedy zczaiłam się o co chodzi. Nie chciałam zostać jeszcze matka a już na pewno nie z psem który jest za razem moim wujkiem! Drzwi do pomieszczenia się uchyliły bo chcieli dać nam coś do jedzenia uciekłam przez uchylone drzwi. I wybiegłam na podwórze. Biegłam w kierunku plaży a za mną był pośig. Wpadłam na pokład pierwszego lepszego statku i schowałam się w szalupie. Statek ruszył. Nawet nie wiedziałam dokąd płynę. Gdy dotarliśmy do brzegu wyskoczyłam i biegłam przed siebie jakby dalej mnie ścigali, zauważyłam że to nie moja wyspa. W końcu z nierozwagi wpadłam na jakiegoś psa, którego przewróciłam.
Ktosiu? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz