sobota, 25 lipca 2015

Nowy Pies - Altair!





Imię: Altaïr ibn La-Ahad
Pseudonim: (Imię Altaïr można tłumaczyć jako "ptak",ale często można spotkać się z formą "orzeł" czy "jastrząb" i "sokół",nazwisko zaś można tłumaczyć jako "Syn Nikogo" .) Altaïr? Altaïr należy do psów, które cenią sobie swoje imię i nie tolerują jego skracania, ale jeśli Ci, aż tak zależy to mogę powiedzieć, że często zdarza się przezwisko Al lub Ahad, a u wrogów znany jest jako انتقام ( nieszczęście, katastrofa, zemsta). Mam nadzieję, że to wystarczy.
Płeć: Pies
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Morderca.
Charakter: Altaïr to... pies budzący kontrowersję. Jest raczej małomówny więc nawet jeśli siedziałbyś przy nim rok, albo dwa i tak byś się niczego nie dowiedział, ale za to on dowiedziałby się o Tobie wszystkiego. Ma żal do świata za to co go spotkało, chociaż stara się to ukrywać i maskować agresją i arogancją. Raczej nie potrzebuje do kogo "gęby otworzyć". Ma takie swoje, zwane "dwie strony". Raz jest spokojny, a za drugim razem agresywny i chamski. Jest już taką mieszanką drania, chama i romantyka. W towarzystwie suczek zawsze się zmienia. Jest szarmancki, romantyczny i potrafi nawet zachować się jak dżentelmen. Flirtowanie z suczkami sprawia mu samą przyjemność. Jednak z samcami jest zupełnie inaczej. Pilnuje swojego terytorium i trzyma innych na dużym dystansie. Jest sprytny, inteligentny, odważny i (bardzo) odmienny. Czasem bywa zbyt poważny, a uśmiech rzadko jest szczery, a jak już to niewidoczny dla normalnego oka. Ma trudny charakter, to fakt. Niezdolność do kompromisów i brak elastyczności często bywa dla innych uciążliwe. Z nim się nie pogodzisz. Zawsze musi mieć ostatnie słowo i z nim nie wygrasz. Mimo, że tego nie pokazuje to nie lubi gdy ktoś ma racje, bo to wtedy oznacza, że długie przemyślenia były na marne. Nie umie pogodzić się również z przegraną. Będzie walczył do końca, aż znów przyjdzie mu zająć dawne miejsce w randze zwycięzców. Należy raczej to spokojnych psów, cierpliwych, które trudno jest wytrącić z równowagi i sprawić by wpadły w furię. Altaïr już z samego spojrzenia doskonale umie wyczytać zamiary przeciwnika. Pod czas rozmowy zawsze jest pewny siebie i czasem może to nawet onieśmielać. Szacunek okazuje tylko wtedy kiedy wie, że dane stworzenie rzeczywiście jest mądrzejsze, jednak nie staje się wtedy uległy. Ma w sobie zbyt dużą chęć walki by "paść na kolana" przed pierwszym, lepszym mądralą. W tym psie drzewie prawdziwa dusza wojownika. W walce różni się od innych psów. Docenia własnego wroga, bo jego niedocenianie to samowolne przyznanie się do porażki. Doskonale wie jak jego przeciwnik może być silny i na ile sprytu go stać. Jeśli prosisz go po trzech dniach by został Twoim przyjacielem to robisz ogromny błąd. Coś jeszcze? A! Raczej odradzam pytania się o jego przeszłość. Został bardzo zraniony i mogą to potwierdzić blizny, zachowanie i jego częste uciekanie od tematu. Ten pies nigdy nie mitręży czasu, chociaż po jego stylu życie wielu może tak wnioskować. Szanuje każdą chwilę, a słowa wypowiedziane przez niego nie są rzucane na wiatr. Nie kłamie. Chyba, że jest do tego zmuszony i ma ku temu wyraźne powody. Lub chce po prostu kogoś chronić. Pozostawia swoje uczucia w tyle i często je chowa.
Umiejętności: Nie można powiedzieć, że jest psem "doskonałym".Potrafi wykonywać różne akrobacje typu salto, ukrywać się w tłumie i znikać bez najmniejszego śladu.Jest również mistrzem sztuki zabijania,chociaż tym nie lubi się za bardzo chwalić no chociaż przyznał/a byś po zobaczeniu go w akcji,że w tym nie ma lepszych.Posiada również jak samo jego imię mówi sokoli wzrok,a także doskonały słuch...niestety nie posiada typowego,psiego zmysłu węchu i nie czuje większości zapachów. Doskonale wspina się
na drzewa i jest bardzo doświadczony w walce,chociaż kolejną z jego wad jest to,że umie tylko nurkować...nie umie pływać.Jest również bardzo dobrym złodziejem,ale to już zupełnie inne historia.Może i nie jest stworzony do kradzieży,ale jedną rzecz którą robi w tym dobrze to właśnie zgarnianie łupów i zostawianie towarzyszy z niczym.Ta...a jak szybko biega.Potrafi mówić biegle w trzech językach...mówi po francusku,polsku i oczywiście arabsku,a trzeba dodać,że uczy się łaciny.
Partnerstwo: Powiedzmy, że szuka...
Spokrewnieni: Nikt nie przeżył
Wygląd zewnętrzny:
  • Rasa: Doberman
  • Maść:
  • Sylwetka: Silnie zbudowany o eleganckiej sylwetce. Jego budowa sprawia wrażenie kwadratowej, tak jak u każdego dobermana. Szyja trzymana jest prosto i wykazuje wiele szlachetności. Ten pies jest posiadaczem wysoko sadzonych uszu o dość długiej długości. Ma zwinny i obszerny chód,a kiedy biegnie wydaje wrażenie lecącego.Czasem lubi sobie nawet wyobrażać,że lata.Ma nawet długie łapy które pozwalają mu na taki szybki bieg i zwinne skoki.Jak każdy,a przynajmniej większość psów ma ogon.U niego jest to akurat długi i ostrzyżony,nieprzycięty ogon.Jego oczy przypominają swoim kształtem dwa migdały,a sam ich kolor jest dość nietypowy.Ma dość duży nos doskonale pasujący do pyska i koloru sierści
  • Znaki szczególne: Ma wiele ran i blizn ukrytych pod futrem.Wielkość i wygląd tych blizn i ran wskazuje na to,że były zadane przez kły i pazury zwierząt,a głównie psów.Na prawej,przedniej łapie ma ciągłą bliznę zaczynającą się od łokcia i kończącą się aż przy pazurze
Historia: "Urodziłem się na ulicy, w jednym z Arabskich miasteczek, które były odcięte od świata. Jedyne co trzymało tam ludzi były walki psów. Ostatni i najbardziej bezwzględny sposób zarabiania pieniędzy. Moim ojcem był tamtejszy champion, Abbasa. Wysoki doberman, który wzbudzał lęk w każdym psie, któremu przyszło z nim walczyć. Zawsze wygrywał i nigdy nie ponosił większych ran niż zadrapania czy siniaki. Moja matka była zwykłą suczką z ulicy, która pokochała mojego ojca i obserwowała każdą jego walkę i dopingowała mu gdy tego potrzebował. Kiedy zaszła w ciążę ludzie szybko się nią zainteresowali i zamknęli w klatce. Ludzie ustalili sobie kto bierze jakiego szczeniaka, bo szybko zorientowali się, że będą to szczeniaki z najlepszymi genami. Pewnej nocy May urodziła po cichu czwórkę szczeniaków. Nie chciała by jej potomstwo skończyło na walkach więc ukrywała je przez całe dwa miesiące, chociaż było bardzo trudno oszukać ludzi, którzy z zniecierpliwieniem oczekiwali szczeniaków. Kiedy staliśmy się bardziej samodzielni matka kazała nam uciekać i przecisnąć się przez drobne szpary w klatce. Z ciężkim sercem pożegnaliśmy się z matką i tak zaczęła się nasza nowa droga. Ja, Lajana, Isztar i Sombra. Przez całe trzy miesiące to ja zdobywałem pożywienie, bo byłem najsilniejszy. Kradłem lub wyciągałem ze śmietnika. Wreszcie w mieście okryłem się złą sławą. Wszyscy ludzie, którzy widzieli dobermana na ulicy wpadali w panikę. Nie było to już dla nas przyjazne miejsca. Pewnego dnia na naszej drodze stanął duży mieszaniec charta. Przedstawił się Al Mualim. Nie napawaliśmy do niego ufnością, ale nie mięliśmy wyjścia. Pies powiedział, że był dobrym przyjacielem ojca, który zginął wczoraj na walce, zabity przez jakiegoś innego psa. Dowiedzieliśmy się również, że nasza matka również została zabita dlatego, że ludzie po paru tygodniach zorientowali się, że ich oszukała. Nie było nam jednak żal. Al Mualim prowadził nas przez bezkresną pustynię, aż wreszcie dotarliśmy do jakiegoś małego domku na środku tego pustkowia. Wprowadził nas tam i wtedy ujrzeliśmy masę psów. Wszyscy znaleźli schronienie właśnie tam. Minął rok. Wszyscy mięliśmy na celu by być wolnymi, a każdy człowiek, który zapuszczał się tak daleko nie był zbyt miło traktowany. Co tydzień Al Mualim wysyłał grupę psów, które miały zdobywać jedzenie. W tej grupie byłem ja, Kirke i Chupa. Zawsze szliśmy tam połowę dnia, a kiedy nakradliśmy się wracaliśmy. Robiłem to rok, aż wreszcie zasłużenie zostałem dowódcą, ale marzyło mi się zostać Alfą. Tym razem zostałem wysłany sam. Al Mualim stwierdził, że jestem na tyle dobry, żeby sobie sam poradzić, ale kiedy wróciłem... domu nie było. Były jego palące się szczątki i ciała spalonych żywcem psów. Wbiegłem do środka i ujrzałem leżącą pod gruzami Kirke, a dalej Isztara i Sombrę. Tej nocy straciłem wszystko. Spędziłem ją na wyżalaniu się pustynnemu wiatrowi, ale po paru kilometrach upadłem i zasłaniając łapami pysk zacząłem płakać. Jak na zawołanie ujrzałem światła w ciemności i niewyraźne sylwetki ludzi. Podbiegli do mnie i bez delikatności chwycili mnie za przednią łapę i wykręcili ją po czym zastygli w zdumieniu. Na drugi dzień zostałem sprzedany na walki. Byłem dobry. Jak ojciec. Minął kolejny rok, a Ramon ścigany przez tak zwaną "policję" musiał uciec z kraju. Wziął tylko mnie i po kryjomu udał się na lotnisko. Nie przeciągając już dłużej: Weszliśmy, samolot wylądował, szliśmy się przesiąść, ale ja zgubiłem się w tłumie i dotarłem tu..."
Kieruje: JULKAR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz